Wsponienie - PU (105)

Piotr Gutowski
 

Praktykowanie codziennych cnót

 

Jan Czerkawski urodził się w Kaliszu, 24 czerwca 1939 roku, studia filozoficzne odbył na KUL-u w latach 1959-1963. Magisterium uzyskał w 1963 r. na podstawie pracy E. Gilson o historii filozofii, doktorat w roku 1968 na podstawie rozprawy Hannibala Rosseliego próba odnowienia filozofii (obydwie pod kierunkiem S. Swieżawskiego), habilitację uzyskał w 1975 r. na podstawie rozprawy: Studia z dziejów kultury filozoficznej w Polsce w XVI i XVII wieku. Tytuł naukowy profesora uzyskał w 1993 r.
Profesor Czerkawski pełnił wiele różnych funkcji uniwersyteckich. W latach 1971-1980 był kuratorem Koła Studentów Filozofii, w latach 1980-1983 prodziekanem Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej, a w latach 1983-1989 prorektorem. Od 1980 r. kierował Zakładem Historii Filozofii (obejmującym trzy katedry: Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej, Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej, i Historii Filozofii w Polsce). W różnych okresach swego życia pełnił też wiele innych funkcji, ważnych dla życia filozoficznego w naszym kraju: był m.in. przewodniczącym Wydziału Filozoficznego Towarzystwa Naukowego (i członkiem czynnym tegoż Towarzystwa), członkiem Komitetu Nauk Filozoficznych PAN, członkiem Komitetu Redakcyjnego „Roczników Filozoficznych”. Wykładał i publikował w Polsce i za granicą.
Pogrzeb Profesora odbył się 20 stycznia w Lublinie. Mszy żałobnej w kościele akademickim przewodniczył ks. abp prof. Józef Życiński, Wielki Kanclerz KUL, wraz z bp. Janem Śrutwą – rektorem KUL w latach 1988-1989, gdy prorektorem był prof. Czerkawski. Homilię wygłosił o. prof. Edward Iwo Zieliński, kierownik Katedry Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej, przyjaciel Zmarłego. Oprócz rodziny, Profesora żegnał Rektor i Senat KUL, Rada Wydziału Filozofii, pracownicy Wydziału Filozofii, wszyscy doktorzy Profesora, wielu magistrów, bardzo liczni studenci, przyjaciele i znajomi. Profesor został pochowany na lubelskim cmentarzu przy ul. Lipowej.
Profesor Czerkawski jako uczony
Profesor Jan Czerkawski miał cztery główne obszary zainteresowań naukowych: 1) polska filozofia okresu renesansu i oświecenia, 2) europejska filozofia XVII i XVIII wieku, 3) francuska filozofia pierwszej połowy wieku XX, 4) metodologia historii filozofii.
Dziełem, które w znacznej mierze podsumowuje dorobek Profesora Czerkawskiego w pierwszym z wymienionych obszarów badań jest jego książka z 1992 roku Humanizm i scholastyka. Tytuły jej trzech części obrazują zarazem rozwój zainteresowań Profesora i przebieg jego kariery naukowej. Część zatytułowana „Hannibal Rosseli i renesansowy hermetyzm” jest podsumowaniem i rozwinięciem jego doktoratu. Część pod tytułem „Jana z Trzciany koncepcja godności człowieka” jest studium opartym głównie na badaniu rękopisów szesnastowiecznego polskiego humanisty De natura ac hominis dignitate. Czerkawski wydał to dzieło (po łacinie) w 1974 r. i napisał ponadstustronicowy komentarz na jego temat. To było główną podstawą jego habilitacji. Ostatnia część Humanizmu i scholastyki nosi tytuł „Filozofia scholastyczna” i zawiera studia nad polską scholastyką od XVI do XVIII wieku co było główną podstawą uzyskania tytułu naukowego profesora. W dziedzinie badań nad polską filozofią okresu renesansu i oświecenia Profesor Czerkawski był niekwestionowanym autorytetem.
Badania Profesora Czerkawskiego w tym obszarze zainspirowane zostały przez prof. Stefana Swieżawskiego, który zajmował się głównie europejską filozofią wieku XV. Czerkawski przejął od swojego Mistrza cały warsztat naukowy i starał się go z kolei przekazać swoim uczniom. Ważną częścią tego warsztatu był wymóg prowadzenia badań źródłowych, obowiązek zaznajomienia się z szerokim kontekstem kulturowym badanego zjawiska, a także zalecenie, aby historyk filozofii miał wyrazistą świadomość różnicy między pytaniami filozoficznymi i pozafilozoficznymi oraz świadomość gradacji między centralnymi a peryferyjnymi problemami naszej dyscypliny. Kryła się za tym oczywiście pewna koncepcja filozofii, zgodnie z którą rdzeń tej dyscypliny stanowią zagadnienia metafizyczne. Odrębną kwestią jest dookreślenie tego, czym jest metafizyka. W tej sprawie uczniowie profesora Swieżawskiego mieli, jak się zdaje, różne zdania. Jedni, jak Mieczysław Gogacz skłonni byli ograniczać ją do metafizyki św. Tomasza z Akwinu. W ich rozumieniu filozofia nowożytna i współczesna była w swoich głównych nurtach negacją właściwie pojętej tradycji metafizycznej. Inni uczniowie Swieżawskiego, jak Władysław Stróżewski (bo i jego wypada do tego grona zaliczyć) i właśnie Jan Czerkawski tej tezy nie przyjmowali. Ich zdaniem, w filozofii nowożytnej i współczesnej dalej płynie nurt wartościowej metafizyki, którą trzeba tylko umieć odpowiednio wydobyć i ukazać. Nie godzili się też oni na tezę, że wzmożona obecność od czasów nowożytnych problematyki epistemologicznej nie da się pogodzić z uprawianiem rzetelnej metafizyki. Sam profesor Swieżawski zdawał się mediować między tymi dwoma stanowiskami swoich uczniów, przychylając się jednak z biegiem czasu do drugiego z nich.
Temperament filozoficzny (a nie tylko ściśle historycznofilozoficzny) powiązany z koniecznością prowadzenia na KUL-u kursowego wykładu z historii filozofii nowożytnej i współczesnej skłonił Jana Czerkawskiego do poszerzenia pierwotnego obszaru swoich badań z polskiej filozofii renesansu i oświecenia na europejską filozofię XVII i XVIII wieku. Szczególnym przedmiotem zainteresowania Profesora stała się filozofia Nicolasa Malebranche’a. Pierwsze artykuły na ten temat ukazały się na początku lat dziewięćdziesiątych. Ich liczba jest całkiem pokaźna – złożyłyby się one na całą książkę o tym niezwykle interesującym, wpływowym, i obecnie coraz bardziej docenianym myślicielu. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że Jan Czerkawski był światowej klasy ekspertem w tej dziedzinie.
Zainteresowania filozofią Ma­leb­ranche’a w naturalny sposób kierowały uwagę Profesora na nurty, z których ona wyrastała i które ona inspirowała, a więc z jednej strony na cały kartezjanizm, z jego najwybitniejszymi postaciami: Kartezjuszem, Spinozą, Leibnizem oraz na kantyzm i do pewnego stopnia także na brytyjski empiryzm. Wszyscy, którzy mieli okazję słuchać wykładów monograficznych Profesora wiedzą, że jego kompetencje w tym zakresie były ogromne. Właściwie po wysłuchaniu takiego semestralnego wykładu o Kartezjuszu, Leibnizu czy Spinozie ujawniały się niemal wszystkie sensowne możliwości interpretacyjne. Gdy później czytało się najnowsze artykuły w literaturze światowej o tych filozofach, to ze zdziwieniem można było zauważyć, że na wspomnianych wykładach możliwość takich interpretacji była przynajmniej zasygnalizowana. Trochę szkoda, że nie powstało więcej publikacji Profesora na ten temat. Optymistyczne jest jednak to, że jego uczniowie kontynuują badania.
Trzeci obszar naukowej kompetencji Profesora, najmniej uwidoczniony w publikacjach, to francuska filozofia pierwszej połowy XX wieku, zwłaszcza filozofia neoscholastyków, takich jak E. Gilson, i egzystencjalistów. Czwartym obszarem specjalizacji była natomiast metodologia historii filozofii. Zainteresowanie tą dziedziną – naturalne u historyka filozofii – było także zainspirowane pracami Swieżawskiego. I w tym zakresie Profesor Jan Czerkawski zostawił jednak zaledwie kilka artykułów.
Spoglądając na naukową drogę Profesora Czerkawskiego można dostrzec trzy zasadnicze tendencje rozwojowe. Przechodził on mianowicie stopniowo: 1) od zainteresowań kulturą filozoficzną XVI i XVII wieku do zainteresowań filozofią wieku XX, 2) od badań nad filozofią polską do badań nad filozofią europejską czy szerzej Zachodnią, 3) od podejmowania kwestii historycznofilozoficznych do poruszania zagadnień metahistorycznofilozoficznych oraz czysto filozoficznych. Gdyby chcieć natomiast określić ogólnie główny przedmiot zainteresowań Profesora, to było nim przeplatanie się tego, co stare i nowe w filozofii i kulturze, zwłaszcza w filozofii i kulturze chrześcijańskiej.
Trzeba jeszcze podkreślić dwie kwestie. Pierwszą, że Profesor więcej znacznie przekazywał swoim uczniom w formie wykładów i rozmów niż w postaci publikacji oraz drugą, że jego teksty są zazwyczaj zwarte, treściwe, nie nadużywają czasu i cierpliwości czytelników. Z materiału, który Jemu służył za podstawę dla dwudziestostronicowego artykułu, wielu innych zrobiłoby całą książkę. Warto przy tej okazji wyodrębnić zasadnicze cechy pisarstwa naukowego Jana Czerkawskiego: ostrożność interpretacyjną, życzliwość wobec badanego autora, jasność i czytelność wywodu, doskonałe panowanie nad stosowanymi kategoriami interpretacyjnymi, niemal idealną kompozycję tekstu, w którym nie ma zbędnych zdań, ale nie zauważa się też przeładowania treściami.
Jest przy tym wyraźny kontrast pomiędzy zwartym, oszczędnym sposobem pisania prof. Czerkawskiego, a jego sposobem mówienia, w którym pełno było barwnych i smakowitych dygresji, przykuwających uwagę jego słuchaczy. W ten sposób przechodzimy do drugiego ważnego obszaru działalności akademickiej Profesora.
Profesor Czerkawski jako nauczyciel i mistrz
Tutaj trzeba wspomnieć o Nim przynajmniej w trzech aspektach: 1) jako o wykładowcy, 2) egzaminatorze, 3) prowadzącym proseminaria i seminaria.
Profesor był świetnym dydaktykiem. Jego wykłady z historii filozofii nowożytnej i współczesnej oraz wykłady monograficzne cieszyły się ogromną estymą wśród studentów. Sukces tych wykładów opierał się na połączeniu ogromnej wiedzy Profesora z niezwykłymi wręcz zdolnościami dydaktycznymi. Ujawniały się one nie tylko w umiejętności klarownego przedstawiania zawiłych koncepcji, ale także w charakterystycznej modulacji głosu, gestach, mimice, w stosowaniu różnych tricków dydaktycznych, których studenci nie byli świadomi. Atmosfera tych wykładów była wręcz podniosła: studenci mieli wrażenie uczestniczenia w czymś ważnym i to dawało im poczucie pewności, że warto zajmować się filozofią.
Trzeba podkreślić, że sposób przedstawienia różnych koncepcji filozoficznych przez Profesora nie miał w sobie nic z powierzchowności. Nawet wykłady kursowe zamieniały się chwilami w coś w rodzaju wykładów monograficznych. Profesor uważał najwyraźniej, że lepiej jest bardziej szczegółowo powiedzieć o najbardziej znaczących filozofach, niż powierzchownie o wszystkich.
Nie oznaczało to oczywiście, że na egzaminach Profesor ograniczał się tylko do wyegzekwowania tego, o czym mówił na wykładzie. Wymagał znacznie więcej: studenci musieli samodzielnie (lub na ćwiczeniach – jeśli takowe mieli) opanować znaczące partie materiału. Jako egzaminator był bardzo surowy, ale zawsze sprawiedliwy. Postawienie oceny dostatecznej komuś, kto odpowiednio nie opanował wyznaczonego materiału uważał za oznakę braku szacunku dla studenta. Drażniło go nieróżnicowanie ocen przez niektórych egzaminatorów – uważał to za krzywdzące zwłaszcza dla studentów najlepszych.
Podobnie wymagający był wobec uczestników proseminariów i seminariów. Profesor prowadził świetne proseminarium, do którego – podobnie jak prof. Swieżawski – przywiązywał dużą wagę: przez cały rok zajmował się zwykle jednym autorem lub problemem i wszystkie prace studentów (niekiedy 20 rocznie) musiały tego dotyczyć. Było to jedno z najwyżej cenionych przez studentów proseminariów. m.in. dlatego, że uczyło warsztatu historyka filozofii i ogólnie: pisania prac naukowych.
Niełatwo było u Profesora napisać pracę magisterską czy doktorską, bo wymagania miał wysokie. Na seminariach ujawniała się jednak inna twarz Profesora: ogromna życzliwość dla studentów. Z wypowiedzi seminarzystów starał się on wydobyć to, co cenne, interesujące, nawet jeśli wypowiedzi te w całości nie należały do najmądrzejszych. Jako uczestnik seminarium Profesora i później współprowadzący to seminarium podziwiałem, z jaką energią i zaangażowaniem mówił On – niekiedy po raz setny – o rudymentarnych wymaganiach warsztatowych. Dla mnie było to niekiedy nużące, ale przecież seminarzyści słyszeli o tym często po raz pierwszy. Profesor uważał, że aby studenci mogli zapamiętać te wymagania, trzeba było powiedzieć o nich z odpowiednią energią. Na seminariach porażała też jego ogromna erudycja, wspierana świetną pamięcią. Imponowała także jego zdolność przyswajania nowej wiedzy filozoficznej i włączania jej do analiz.
Profesor wypromował ok. 45 magistrów i 9 doktorów. Doktorami Profesora Czerkawskiego są: ks. Marian Ciszewski, ks. Stanisław Janeczek, Piotr Gutowski, Ireneusz Ziemiński, ks. Kazimierz Gryżenia, Przemysław Gut, ks. Dariusz Kucharski, ks. Rafał Misiak, ks. Robert Czeszkiewicz. Pracują oni w różnych polskich uczelniach, głównie KUL, USz i UKSW, a także w kilku seminariach. Pierwszych czterech spośród wyżej wymienionych jest już doktorami habilitowanymi.
Profesor Czerkawski jako człowiek
Profesor był osobą bardzo życzliwą dla innych. Chętnie, z charakterystycznym zapałem dzielił się przemyśleniami, zyskując zawsze sympatię i uznanie tych, którzy mieli okazję z nim rozmawiać. Z zapałem i zaangażowaniem robił zresztą wszystko, i wszystko, czego się podejmował robił dobrze. Przyjaciele zapamiętali go jako świetnego tancerza, brydżystę, grzybiarza i znakomitego gawędziarza. W ostatnich latach był bardzo schorowany, ale zawsze pogodny i pełen nadziei. Nie miał zwyczaju użalania się nad sobą. Nawet tak trudne doświadczenia, jak te szpitalne były dla niego okazją do różnych interesujących obserwacji o ludziach, których tam spotykał i instytucjach, które miał okazję bliżej poznać.
Jak wielu z nas, tak i jego pasjonowała polityka i życie Kościoła, ale w jego uwagach i analizach dotyczących bieżących wydarzeń zawsze obecny był krytyczny dystans i wszechstronne podejście. Gdy oceniał zdarzenia przeszłe i teraźniejsze, jak nikt umiał wyważyć racje między tym, co nowe i tym, co stare. Jego wnikliwe uwagi opierały się nie tylko na medialnych doniesieniach, ale na jego głębokim doświadczeniu. Był bowiem Profesor prorektorem KUL w czasach trudnych, ale i ciekawych – w czasach stanu wojennego. To on reprezentował naszą uczelnię za granicą i zajmował się jej finansowymi sprawami, w sprawach służbowych spotykał się z przedstawicielami krajów zachodnich i z władzami PRL, znał najwyższych dostojników kościelnych i obserwował ich zachowanie w tamtym czasie, znał papieża Jana Pawła II, który był przecież jednym z jego profesorów, a później kolegą z Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej (to właśnie prof. Czerkawski przygotowywał jego wizytę na KUL). Ta wiedza i doświadczenie Profesora sprawiały, że rozmowy z nim o najbardziej błahych sprawach zawsze wnosiły coś interesującego i nowego.
To wszystko tkwiło też u podstaw autorytetu, jakim Profesor cieszył się na KUL-u, któremu był tak oddany. Jego głosu w Radzie Wydziału, w Towarzystwie Naukowym KUL i w różnych innych gremiach uczelnianych zawsze słuchano z wielką uwagą i liczono się z nim. Profesor niezmiennie zabiegał o to, aby KUL był przede wszystkim dobrym uniwersytetem, zatrudniającym i nagradzającym najlepszych uczonych. Drażniła Go wszelka bylejakość i koniunkturalizm.
Profesor był także człowiekiem oddanym Kościołowi. Ale był on Kościołowi oddany w innym sensie niż ci, od których słyszymy, że należy zwierać szeregi, aby bronić go przed rozmaitymi wrogami. Choć zewnętrznych zagrożeń Profesor nie bagatelizował, to uważał, że rola uczonych, którzy są chrześcijanami polega przede wszystkim na intelektualnej służbie Kościołowi oraz na dawaniu przykładu w małych codziennych sprawach, z których przecież głównie składa się nasze życie. Rozmawialiśmy kiedyś, pamiętam, o tym, w czym powinna wyrażać się katolickość pracowników naszego uniwersytetu. Jego refleksja była znamienna: w tym zwłaszcza, że zawsze mają być do zajęć przygotowani, w rzetelności intelektualnej, uczciwości, sprawiedliwości w ocenianiu innych, w zachowywaniu jak najwyższych standardów metodologicznych w swoich badaniach, w odpowiedzialności za to, co się mówi i co się publikuje.
Na koniec trzeba jeszcze powiedzieć, że Profesor był także człowiekiem oddanym rodzinie. Choć ci, którzy Go znali, zapamiętają pasję, z jaką mówił o różnych sprawach, to zapamiętają także i coś innego, że o żadnej nie mówił z takim ciepłem, troską i czułością, jak o najbliższej rodzinie: o wnuczkach (i wnuku, który niedawno się urodził), o córkach, zięciach, o żonie. Lubił swój domek letni w Rogóźnie, dający najlepszą sposobność do spotkań z rodziną i z licznymi przyjaciółmi. My wszyscy, którzy ze współczuciem i obawą przyjmowaliśmy liczne i w ostatnich latach bardzo długie pobyty Profesora w szpitalu, z podziwem i wdzięcznością obserwowaliśmy również, jak rodzina troszczyła się o niego. To przecież dzięki najbliższym zawsze na czas znajdował odpowiednią pomoc, to oni spełniali te wszystkie najbardziej uciążliwe czynności, które w rezultacie pozwalały mu tyle razy podnosić się i na nowo podejmować obowiązki akademickie.
W pamięci studentów, uczniów, współpracowników i znajomych Profesor Czerkawski, godny następca i kontynuator prof. Stefana Swieżawskiego, pozostanie jako świetny historyk filozofii, znakomity wykładowca i egzaminator, jako osoba zawsze zabiegająca o prawdziwie uniwersyteckie oblicze KUL-u, oddana Kościołowi poprzez praktykowanie codziennych cnót, a nie głoszenie wielkich, a często pustych haseł, jako wnikliwy obserwator otaczającej nas rzeczywistości, jako człowiek życzliwy dla innych, lecz wymagający i twardy wobec siebie, oddany rodzinie i przyjaciołom. Jako człowiek z wielką klasą!