Aktualności / Wydarzenia

„Świeży powiew Europy” – abp Stanisław Budzik o ks. Idzim Radziszewskim

Pomnik ks. Idziego RadziszewskiegoBez dzieła ks. Idziego Radziszewskiego, którym było utworzenie naszego Uniwersytetu, Lublin byłby zupełnie innym miastem – opowiada abp Stanisław Budzik, metropolia lubelski i wielki kanclerz KUL. Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński wspominał, że ks. Radziszewski przyniósł do naszego miasta „świeży powiew Europy” – dodał abp Budzik.

 

 

 

W przyszłym tygodniu mija 100. rocznica śmierci ks. Idziego Benedykta Radziszewskiego – filozofa i teologa, którego dziełem życia było założenie KUL. Dla arcybiskupa to zdaje się postać szczególna...

Ksiądz Idzi Radziszewski to jedna z najważniejszych postaci w historii naszego miasta Lublina, która ma ogromne znaczenie dla Ojczyzny, dla Kościoła, dla życia uniwersyteckiego. Jednym słowem najważniejsze jego dzieło to założenie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który po dziś dzień funkcjonuje i dalej się pięknie rozwija. Czasami, kiedy myślę o tym człowieku, zastanawiam się, jak w tych trudnych czasach – a przecież były to czasy rozbiorowe – mógł się znaleźć ktoś tak niezwykły, o tak szerokich horyzontach. Wielki pasjonat, który potrafił wprowadzać je w życie, umiał je zrealizować.

Pierwszym i ważnym dla niego środowiskiem był dom rodzinny – ojciec był nauczycielem w szkole ludowej, ale bardzo się zatroszczył o wychowanie swoich synów – jeden z braci księdza Radziszewskiego – Ignacy – został rektorem Politechniki Warszawskiej, drugi brat był profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, a ksiądz Idzi Radziszewski założycielem Uniwersytetu. Kolejnym ważnym dla niego miejscem było seminarium duchowne we Włocławku, które w tym czasie, a także w XX wieku, było bardzo ciekawym centrum kultury religijnej. Ksiądz Radziszewski, który w tym seminarium wzrastał, też się do tego przyczynił. Tam też szybko poznano się na jego zdolnościach i wysłano go do Akademii Duchownej w Petersburgu.

To kluczowy moment w biografii ks. Idziego Radziszewskiego, ponieważ uczelnia ta – mimo że związana z imperium rosyjskim – przyniosła Kościołowi wiele pożytku.

To prawda. Carat zlikwidował wydziały teologiczne w Warszawie i w Wilnie, a w Petersburgu chciał mieć pod swoją opieką kształcenie kadr kościelnych i pozwalał im tam studiować, mając jednak przy tym nadzieję, że będą wyrastali tam posłuszni wykonawcy polityki caratu. Tak się jednak stało, że szkoła ta odegrała bardzo ciekawą rolę w historii Kościoła w Polsce, bo wyszło z niej aż kilkudziesięciu biskupów, kilkunastu świętych i kandydatów na ołtarze. Mimo że byli w stolicy wielkiego Imperium Rosyjskiego, to zachowali oni polską wrażliwość – umiłowanie Ojczyzny i umiłowanie Kościoła.

Trzeba przypomnieć, że polityka caratu była uciskaniem Kościoła, choć w pewnym stopniu pozwalała także na jego działalność. Mało też kto wie, że w Petersburgu przed rewolucją bolszewicką żyło około 100 tysięcy Polaków i działało kilkanaście prężnych parafii katolickich – dawała się tam wyczuwać pewna moda na Zachód, także na katolicyzm, wielu ludzi też pomagało – z całą pewnością ta akademia, w której ksiądz Idzi Radziszewski najpierw studiował, a potem był jej rektorem, odegrała bardzo ważną rolę.

Dodam na marginesie, że z okazji 100-lecia KUL mieliśmy okazję odwiedzić Petersburg i gmach Akademii, który w tej chwili jest siedzibą wydziału filologicznego. Obecnie – po okresie bolszewickim i stalinowskim – jest bardzo zniszczony, lecz w dawnych czasach musiał to być bardzo piękny budynek. To pokazuje, że w porównaniu z systemem carskim to, co się stało z Akademią po rewolucji październikowej było po prostu barbarzyństwem – wszystko zostało zniszczone.

Co działo się z ks. Radziszewskim po pobycie w Petersburgu?

Idzi Radziszewski wrócił do Włocławka, z którego ponownie został wysłany – i to też bardzo ciekawe – do Lowanium, gdzie po dziś dzień znajduje się sławny uniwersytet katolicki. Wówczas był prowadzony pod kierunkiem Désiré-Josepha Merciera, belgijskiego pedagoga i przyszłego kardynała, z którym Idzi Radziszewski zaprzyjaźnił się i u którego napisał doktorat z filozofii. Następnie jeszcze przez rok odwiedzał różne kraje i mógł dokładnie przyjrzeć się temu, jak pracują europejskie uniwersytety.

Kiedyś kardynał Stefan Wyszyński, mając wielki szacunek do księdza Idziego Radziszewskiego, gdy trafił do Lublina na studia – Radziszewski już nie żył, lecz żyła bardzo intensywna pamięć po nim – powiedział, że on przywiózł do Lublina „świeży powiew Europy”. Był to więc człowiek bardzo szeroko i solidnie wykształcony, niezwykle zdolny i otwarty na świat, na dialog z ówczesną kulturą, któremu bardzo zależało również na powiązaniu nauki i wiary. Idzi Radziszewski niejako wyprzedzał swoje czasy i przekonywał do idei, które wyeksponował Sobór Watykański II, w szczególny sposób otwierając Kościół katolicki na dialog ze światem, z nauką.

Przy wątku zabiegów i starań dotyczącym utworzenia katolickiej wszechnicy w Lublinie często też przypomina się fundatorów KUL-u, m.in. Karola Jaroszyńskiego.

Tak, Radziszewski – gorący patriota – dostrzegając to, że z okresu I wojny światowej wyłania się niepodległa Polska, jeszcze w Petersburgu potrafił zjednać sobie dwóch wybitnych sponsorów: Karola Jaroszyńskiego i Franciszka Skąpskiego – a Karol Jaroszyński był jednym z najbogatszych ludzi w ówczesnej Europie, niestety później cały jego majątek przepadł z powodu rewolucji październikowej, ale na początku dodał otuchy księdzu Idziemu Radziszewskiemu. Z całą pewnością nasz bohater umiał zgromadzić wokół siebie znakomitych, odpowiednich ludzi, był – co też trzeba powiedzieć – człowiekiem bardzo upartym, nie zrażał się trudnościami, choć tych trudności było ogromnie dużo.

Idzi Radziszewski wiedział, że odradzającej się Rzeczypospolitej będzie potrzebny katolicki uniwersytet, który wzorem innych i od dawna już istniejących katolickich uniwersytetów w Europie – będzie mógł odegrać ważną rolę w debacie dotyczącym kształtu Polski. Łączyć to, co najważniejsze w naszej historii, budować przyszłość poprzez naukę i kształcenie młodych ludzi, w tym inteligencji katolickiej, ale bez angażowania się w spory partyjne, które były bardzo żywe po odzyskaniu niepodległości – Uniwersytet miał być bowiem z dala od polityki.

KUL miał być otwarty na wszystkich – mimo że był od początku uniwersytetem katolickim – to także otwartym na ludzi innych wyznań i prowadzący do prawdziwej wolności. Bardzo mu też zależało, aby te badania naukowe były prowadzone według najlepszych metod, aby była tutaj wierność prawdzie – to, co kiedyś powie Jan Paweł II, jeden z wychowanków uniwersytetu – „uniwersytecie służ prawdzie”. Warto też dodać, że na początku uczelnia nie była duża, miała około 400 słuchaczy, dlatego – jak wiemy z przekazów – Radziszewski znał prawie wszystkich studentów.

To oczywiście czysta spekulacja, ale arcybiskup sądzi, że we współczesnych czasach ks. Idzi Radziszewski podtrzymywałby tego rodzaju wizję KUL?

Myślę, że Idzi Radziszewski chciałby dzisiaj uniwersytetu otwartego, otwartego na współczesną kulturę, bo i tamta sytuacja wcale nie była taka łatwa jak się nam wydaje – też Kościół miał swoje trudności, też uniwersytet katolicki musiał się przebijać, więc powinien czerpać z kultury europejskiej najcenniejsze wartości i przypominać Europie o jej chrześcijańskich korzeniach, a równocześnie powinien czerpać pełną garścią z Ewangelii. „Deo et Patriae” – to są te dwa wymiary uniwersytetu, które zostały zaprogramowane przez ks. Idziego Radziszewskiego – i nadal uniwersytet ma to hasło – ma służyć Bogu i Ojczyźnie, ma połączyć te najcenniejsze tradycje naszego narodu z otwartością na współczesny świat, na dialog ze współczesnym światem, na poszukiwanie prawdy, na jej obronę.

Dodam na koniec, że również ja jestem z KUL-em związany poprzez moje wykształcenie, bo na KUL-u broniłem magisterium z teologii, także moi wychowawcy, moi profesorowie w seminarium duchownym w Tarnowie, byli wychowankami KUL-u – to wszystko właśnie dzieło Radziszewskiego. Gdyby jego nie było, gdyby nie było tego jego szerokiego spojrzenia, gdyby nie było też zaangażowania Polonii w Petersburgu, to Lublin byłby zupełnie innym miastem, gdyby nie było KUL-u, to pewnie nie byłoby i UMCS-u i uniwersytetów, które później powstały, tak że nasze miasto mało komu tak wiele zawdzięcza, jak zawdzięcza księdzu Idziemu Radziszewskiemu.