Izabela
W życiu czasem tak się zdarza, że robimy coś, co dla nas samych jest niezrozumiałe, choć wiemy, że tak musimy postąpić. Ten stan można określić jako „przynaglenie serca”, które niejednokrotnie jest tak silne i niepojęte dla rozumu, iż nawet wbrew sobie podążamy za jego głosem. I takie właśnie doświadczenie przeżyłam podczas tegorocznych wakacji, a wiązało się ono z pieszą pielgrzymką na Jasną Górę…
Wakacje akademickie dla mnie - doktorantki i pracownika administracji - od trzech lat były czasem przede wszystkim odpoczynku fizycznego, w tym roku natomiast spełniły się w moim życiu słowa poety, że „odpocząć, to począć się na nowo”. Od dziewięciu lat mieszkam, studiuję i pracuję w Lublinie. Określam samą siebie jako „przyszywaną Lubliniankę”, ponieważ pochodzę z grodu radomszczańskiego, a do Lublina przywiodła mnie teologia i KUL. Poczytuję sobie za wielki zaszczyt i łaskę od Pana Boga, iż pozwolił mi wybrać na moje miejsce studiów i pracy właśnie tę uczelnię.
To właśnie z okien KUL od ośmiu lat obserwowałam pielgrzymów wędrujących na Jasną Górę, co roku tęskniąc i pragnąc pójść z nimi. Rokrocznie jednak coś się nie układało, nie pozwalało dołączyć do pielgrzymów. W tym roku pragnienie, potrzeba i owo przynaglenie serca było tak silne, że nie powstrzymały mnie nawet negatywne opinie byłych pielgrzymów. Stopniowo przygotowywałam się do XXXIII Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, kupując lub pożyczając od Przyjaciół wszystkie potrzebne rzeczy. Były to moje pierwsze rekolekcje w drodze, trwające aż tak długo. Jak dotąd bowiem doświadczyłam jedynie jednodniowych pielgrzymek odbywanych z mej rodzinnej miejscowości albo z Lublina do Wąwolnicy. Po ludzku zatem obawy były duże: w pierwszej kolejności o namiot, o to czy dojdę, borykając się z moim bolącym stawem kolanowym. Ale nawet te obawy i lęki nie przezwyciężyły przynaglenia mojego serca. Nie wyobrażałam sobie pójścia z inną grupą jak tylko franciszkańską, a zatem wstąpiłam w szeregi grupy trzeciej, brązowej, czyli kapucyńskiej.
Muszę przyznać, że już dzień poprzedzający wymarsz okazał się sprawdzianem mej sprawności fizycznej, a to z powodu ciężkiego bagażu. Na szczęście moje pakowanie, wędrówka z bagażem, śpiworem, namiotem i miską zakończyły się pełnym sukcesem.
Strona 1 z 3 :: Idź do strony: [1] 2 3
Środa, 3 sierpnia, to dzień, w którym wszystko się zaczęło. Emocje związane z wyruszeniem na pielgrzymi szlak nie pozwoliły mi zbytnio się wyspać. Wczesnym rankiem wyruszyłam na spotkanie z Matką. Serce aż zadrżało na widok tylu osób w katedrze i przed nią. Tu po raz pierwszy od tak dawna byłam zbudowana wiarą ludzi. Odczułam siłę, wiarę Kościoła pielgrzymującego. Obserwacja braci i sióstr, którzy są obok, patrzenie na ich postawę, wyraz twarzy uczy tak wiele. I ja dołączyłam do osób klęczących u stóp naszej Pani Katedralnej, powierzając Jej moje intencje, skryte głęboko w sercu. Byłam pewna, że Maryja będzie z Nami, że to Ona będzie naszą Przewodniczką!
Pierwsze chwile w formujących się grupach pielgrzymkowych dostarczyły także niezapomnianych przeżyć. Czułam się jak dziecko, które stawia pierwsze kroki. Krzyż z San Damiano, chorągwie ze św. Franciszkiem, bł. Honoratem Koźmińskim oraz dłońmi w geście braterstwa symbolizującymi zawołanie „pokój i dobro” chwytały za serce. Radości serca dostarczyły mi również wszystkie te osoby, które odprowadzały pielgrzymów. Miło być odprowadzanym w drogę, widzieć, że są osoby, które dobrze ci życzą. Jednym z rysów duchowości pielgrzyma jest towarzyszenie duchowe. Odkryły przede mną tę prawdę konkretne osoby: moi Rodzice, Przyjaciele, Koleżanki i Koledzy z pracy, które radością, dobrym słowem, modlitwą wspierały mnie na pielgrzymim szlaku. Dzięki nim zrozumiałam, że pielgrzymować można bardzo konkretnie także w duchowej łączności z idącymi na Jasną Górę. Widać tu swoiste sprzężenie zwrotne: pielgrzym pamięta i towarzyszy duchowo osobom, którym obiecał modlitwę i których powierza Bogu, ale też i pozostający w domu są obecni duchowo na pielgrzymim szlaku, wspierając pątników.
Niezwykłym dla mnie okazał się fakt ogromnej gościnności ludzi, w których progi wchodziliśmy i odpoczywaliśmy. Począwszy od starszych pań, rodzin, a skończywszy na dzieciach wszyscy raczyli pielgrzymów tym, co mieli najlepszego. Z pielgrzymkowymi siostrami często stwierdzałyśmy z uśmiechem, że przez cały rok tyle nie zjadłyśmy, co na pielgrzymce! Najpiękniejsze było to, że ci wszyscy ludzie byli bezinteresowni. Inną wzruszającą perełką pielgrzymkową był widok całych rodzin i mnóstwa dzieci, które machały przechodzącym pielgrzymom. Często serce chciało aż krzyczeć za Adamem Mickiewiczem, iż „duszą narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie ”.
Nasza grupa liczyła około 150 osób, w tym aż dziesięciu Ojców kapucynów. W każdej chwili była sposobność do rozmowy czy spowiedzi świętej. Przyznać trzeba, że klimat ducha i modlitwy kształtowali wszyscy. Począwszy od wschodu słońca aż do jego zachodu człowiek był „skazany” nieustannie na obecność drugiego. Trzeba przyznać, że była to obecność błogosławiona! Ogromnym wzruszeniem i zarazem pięknym świadectwem były rodziny, które z dwójką lub trójką dzieci szły do Maryi. Miejscem szczególnym dla rodzin na pielgrzymim szlaku jest kaplica św. Otylii, w której sakrament małżeństwa przyjęły aż trzy małżeństwa z naszej grupy, kolejno 13, 14 i 16 lat temu.
Innym przykładem roli wspólnoty, dodającym pielgrzymowaniu swoistego kolorytu, jest solidarność i udzielanie pomocy sobie nawzajem w trudnych warunkach m.in. pogodowych. I tak na przykład w jedno popołudnie musieliśmy znieść trud wędrówki w czasie burzy i ulewy. Jedni drugim pożyczali płaszcze, świadczyli pomoc w przeniesieniu ciężkiego bagażu, dzielili się posiłkiem. Dużym przeżyciem była również wzajemna wymiana chorągwi, tablic pielgrzymkowych na kolejnych postojach. Trzymając taką zacną chorągiew można naprawdę poczuć się żołnierzem Chrystusa Pana! Codzienny Apel Jasnogórski w towarzystwie atakujących komarów też mógł stanowić dobrą okazję do zacieśnienia wspólnoty. Przy Apelu nie mogę nie wspomnieć spotkania z naszą KUL-owską grupą nr 9, prowadzoną przez duszpasterstwo Ojców Jezuitów.
Sercem pielgrzymki jest modlitwa, która łączy i daje ukojenie. Pięknym akcentem był fakt, iż każdy, kto chciał, mógł ją prowadzić. Sposobność taką dawała przede wszystkim modlitwa różańcowa.
Strona 2 z 3 :: Idź do strony: 1 [2] 3
Każdego dnia o różnych godzinach była sprawowana Eucharystia. Przed Mszą św. jeden z naszych Braci kapucynów prowadził rozważanie, które stanowiło cenne wprowadzenie i wyjaśnienie tego, co chciał danego dnia powiedzieć nam Pan Bóg. Urzekająca była cisza pielgrzymkowej wspólnoty w tym czasie.
Trzeba powiedzieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy - każdy dzień poświęcony był konkretnej płaszczyźnie działalności Kościoła (misjom, wolontariatowi), poprzez co dostrzec można było żywotność, bogactwo i różnorodność charyzmatu jednej wspólnoty eklezjalnej.
Szczególnym moim duchowym doznaniem była Droga Krzyżowa odprawiona na szlaku wiodącym na Święty Krzyż. Każdy, kto chciał, mógł przeczytać lub sam od siebie podzielić się słowem do wybranej stacji. Moją stacją było "spotkanie Jezusa z kobietami”. W tamtej chwili przyszły na me usta następujące słowa: ”Bóg i Kobieta. Ile w tym spotkaniu bogactwa, wzruszenia, emocji, pocieszenia, łez…<Łzy są oznaką, że serce bije> – pisał śp. Ks. Jan Twardowski. W życiu często są takie chwile, kiedy jedyną modlitwą pozostają łzy. Ale te łzy oddane i zawierzone Jezusowi, nabierają wartości. Drogi Bracie, Droga Siostro, nie bój się płakać, nie wstydź się łez, ale oddaj je Bogu. On je przemieni w łzy radości.
Bóg spotyka kobietę… Kobieta, białogłowa, niewiasta…ile w tym słowie bogactwa. Jan Paweł II w liście do kobiet wygłosił wielkie dziękczynienie za dar kobiet: dziękuję Ci kobieto-matko, kobieto-małżonko, kobieto-córko, kobieto-siostro, kobieto-konsekrowana. Tak… Jezus, pocieszając niewiasty, chce im podziękować i błogosławić, nadać sens i wartość ich łzom i życiu”.
Pielgrzymka to jedna wielka lekcja pokory, milczenia, dziękczynienia i miłości. Idąc bowiem z innymi, widząc ich trud, ofiarę, która niekoniecznie jest tylko fizyczna, ale bardzo często i wewnętrzna i duchowa, zaczęłam patrzeć innymi oczyma także na swoje życie, problemy przestały być największymi, moje sprawy przestały być najważniejsze. Zaczęłam rozmyślać nad tożsamością pielgrzyma. Największe światło na tę rzeczywistość dało mi rozważanie hasła tegorocznej pielgrzymki, które brzmiało: „Mocni w wierze”. Nieprzypadkowo były to słowa wybrane dla XXXIII-ej pielgrzymki, którą można określić pielgrzymką wieku Chrystusowego. Dopełnieniem bogactwa duchowości pielgrzyma były konferencje pielgrzymkowe wygłoszone przez Ojca Paulistę Bogusława Zemana. W świetle zaprezentowanych treści konferencji pielgrzym to człowiek, który widzi i spotyka Jezusa w Eucharystii, w sakramencie, podąża za głosem Pana i rozpoznaje Jezusa w potrzebujących pomocy. To człowiek, który przyjmuje Krzyż jako źródło nowego życia, poznaje Jezusa przez Ewangelię i katechizm i prowadzi z Nim osobisty dialog. Dziękując Bogu za dar Kościoła jest świadkiem chrześcijańskiej nadziei i dzieli się Chrystusem z innymi.
Ostatnia noc pielgrzymkowa jest zawsze najkrótsza. Żyje się już dniem następnym i spotkaniem z Nią, Matką, Maryją, naszą Przyjaciółką i Powierniczką. Uczucie, które towarzyszy, kiedy wkracza się do Częstochowy, a potem w Aleję Najświętszej Maryi Panny przy wiwatujących przechodniach, a wśród nich Rodzicach, patrzących ze łzami w oczach, jest nie do opisania. Jest doświadczeniem radości i wzruszenia, które sercu daje niezapomnianą dobrą chwilę. Według tradycji wejścia na Jasnogórskie Wały czeka pielgrzymów jeszcze polonez, taniec na cześć i powitanie ukochanej Matki, dla której pielgrzymi niosą róże i słoneczniki. I ten uścisk na dnie serca, którego doświadcza się ze łzami w oczach przed najświętszym obliczem Matki Boga. Przed taką tajemnicą pragnie się tylko uklęknąć i milczeć... A przeżyte wtedy chwile pielęgnować i zachować w pamięci do końca życia! Serce pragnie śpiewać wielkie dziękczynienie Bogu.
I zupełnie tak na koniec jeszcze jedna refleksja. Charakterystyczne jest w pielgrzymowaniu poczucie, że po tylu dniach meczącej wędrówki żałuje się, że to koniec. Ale prawda jest taka, że choć XXXIII Lubelska Pielgrzymka dobiegła końca, nasza życiowa pielgrzymka trwa nadal. Trwajmy zatem na tym szlaku, wzbudzając w drugim człowieku nadzieję, podtrzymując gestem i przemawiając sercem…
Strona 3 z 3 :: Idź do strony: 1 2 [3]