Abp Alfons Nossol
Nasz Filozof
Dla naszego kolegi kursowego - Józka Herbuta „z kresów i ziemi kluczborskiej” - w czasie studiów w Opolskim Wyższym Seminarium Duchownym, usytuowanym w Nysie, filozofia stała się chyba od razu „rozkoszą życia”. Przychodziła mu niezwykle łatwo, jako że zawsze już zdawał się mieć umysł ściśle filozoficzny. Tak ponoć też już być miało w kluczborskim liceum ogólnokształcącym.
Studium filozoficzno-teologiczne w Nysie rozpoczęło na naszym roku w październiku 1952 r. aż 106 kandydatów, z których 57 osób doszło do święceń kapłańskich, otrzymanych 23 czerwca 1957 r. jeszcze w ówczesnej opolskiej „prokatedrze” pod wezw. Podwyższenia Krzyża Świętego, z rąk szlachetnego Ks. dr. Franciszka Jopa - „Biskupa w Opolu”.
Nasz I Ordynariusz Śląska Opolskiego pragnął mieć w przyszłości, w swoim seminarium duchownym, własną kadrę dydaktyczno-naukową, dlatego też wysłał od razu aż jedenastu neoprezbiterów z naszego kursu na studia specjalistyczne w KUL. Oj, nie były to wtedy łatwe dla nas czasy. (Notabene czułem wtedy do Józka cichy żal, że mnie ubiegł w wyborze filozofii, bo jeżeli już miałem „przymusowo” dalej studiować, zamiast pójść do upragnionej pracy duszpasterskiej na parafii, chciałem koniecznie iść na filozofię. Ale nasz niezwykle mądry i konsekwentny Ordynariusz stwierdził krótko, że filozofia „już zajęta”, więc mam iść na teologię dogmatyczną do Ks. prof. W. Granata i basta!).
Mieszkaliśmy w skromnych wówczas warunkach w konwikcie księży studentów KUL, a zajęć dydaktycznych było bez miary. Zwłaszcza filozofowie mieli ich, obok dogmatyków, chyba najwięcej.
Spośród naszych lubelskich capacitates przypadł Herbutowi od razu do gustu Ks. prof. S. Kamiński, a wraz z nim logika i metodologia. Na tym kierunku też się doktoryzował i zrobił habilitację.
Zaraz po odbytych na KUL-u studiach musiał podjąć wiele zajęć dydaktycznych w Nysie. Wykładał niezwykle precyzyjnie i był szalenie wymagający. Jeżeli któryś ze studentów zaliczył przedmiot bądź zdał u niego egzamin, nie potrzebował się już lękać. Nasi alumni ogromnie go szanowali, okazując mu twórczy timor reverentialis... Szkoda, iż mnogość zajęć dydaktycznych nie pozwoliła mu początkowo na systematyczniejsze kontakty ze swoim KUL-owskim Mistrzem od logiki i metodologii, który go bardzo cenił i pokładał w nim wielką nadzieję. Dlatego też nasz Józiu wprost „musiał” po jego nagłej śmierci podjąć zajęcia na KUL-u, dojeżdżając tam najpierw z Nysy.
Gdyby nie to jego seminarium naukowe w Lublinie, źle byłoby obecnie z filozofią na naszym opolskim uniwersyteckim Wydziale Teologicznym. Choć ks. Józef nie ma może za wielu uczniów, to jednak każdy z nich wnosi kreatywnie dużo do rodzimej filozofii, zwłaszcza w aspekcie jej związku z teologią.
Strukturę logiczną i metodologiczną swojej pracy doktorskiej i habilitacyjnej ściśle z nim przekonsultowałem, radząc często swoim kolegom, by uczynili podobnie. Wszystko bowiem, co przeszło przez jego „brzytwę Ockhama”, musiało się ostać; mało - zyskiwało też nośną naukowo perspektywę.
Owszem, miałem m.in. i dlatego do niego „przyjacielski żal”, że nie opublikował więcej swoich niezwykle twórczych przemyśleń ogólnofilozoficznych i specjalistycznie logicznych oraz metodologicznych. Bez tych nieodzownych podstaw myślowych trudno bowiem o dobrą „refleksję wiary”, a zwłaszcza - teologię systematyczną.
Dopiero wszakże z 70. rokiem życia osiągamy ponoć pełnię życiowej młodości. Droga do dalszej twórczości naukowej jeszcze długo nie zamknięta. Podobnie i do wartościowych publikacji w tym względzie.
Niech ta uwaga stanowi najintymniejszą treść braterskich życzeń dla mojego przyjacielskiego Współbrata.
Ad multos annos - i szczęść Boże!
Opole, dnia 21 marca 2004 r.
źródło Roczniki Filozoficzne Vol. 52 (2) 2004
Ostatnia aktualizacja: 09.03.2018, godz. 09:08 - Andrzej Zykubek