Aktualności / Wydarzenia

Prosimy się o kolejną epidemię

Dlaczego coraz więcej rodziców decyduje się na nieszczepienie dzieci? Czy to kwestia świadomego wyboru, czy zbyt małej wiedzy społeczeństwa na temat roli szczepień? Może problemem są wyrwane z kontekstu newsy i zbyt dużo emocji? Czym może skutkować spadająca wyszczepialność? O tym w najnowszym odcinku programu „KULminacja Słów” opowiada immunolog dr Sebastian Radej z instytutu nauk medycznych KUL.

Nie tak dawno usłyszeliśmy o pierwszych przypadkach zachorowania na błonicę – chorobę wirusową, która przez wiele lat nie dawała o sobie znać. Powodem jej zaniku był powszechny program szczepień. Niestety część rodziców postanowiła zrezygnować ze szczepień, twierdząc, że nie przyniosą ich dzieciom nic dobrego, a może jeszcze zaszkodzą. Skąd to przekonanie? Dlaczego kwestionowana jest rola i wartość szczepień?

- Szczepienia są znane od 1796 roku, kiedy to Edward Jenner podał pierwszą szczepionkę przeciw ospie. Dzięki szczepieniom wyeliminowaliśmy tę chorobę i według danych WHO od 1980 roku nie mamy ospy – przypomina dr Radej.

Mimo wiedzy, którą od lat posiada społeczeństwo, wzrasta liczba przeciwników szczepień. Tylko w ubiegłym roku odnotowano około 100 tys. odmów zaszczepienia dzieci. Jedną z przyczyn może być przekaz funkcjonujący w niektórych mediach i mediach społecznościowych, który niejednokrotnie opiera się na niesprawdzonej lub niepełnej wiedzy z zakresu mechanizmu działania szczepień. Z takim przekazem mamy do czynienia po pandemii koronawirusa. Internet został zalany falą informacji o drastycznym wzrośnie niepożądanych odczynów poszczepiennych, głównie zakrzepicy i zatorowości.

- Zatorowość i zakrzepica to jest 1, 2 lub 3 przypadki na od 100 do 500 tysięcy zaszczepionych pacjentów. Natomiast śmiertelność przy zakażeniu koronawirusem mieliśmy rzędu kilkunastu procent. Informacje wyciągane z kontekstu budują nieprawdziwy obraz, którym bardzo łatwo można manipulować. W społeczeństwie tego typu informacje rozchodzą się bardzo szybko – podkreśla gość Wojciecha Andrusiewicza.

Dr Sebastian Radej wskazuje, że jeżeli powoli zaczynają wracać tzw. stare choroby, które już wyeliminowaliśmy, bądź choćby ograniczyliśmy ich występowanie dzięki szczepieniom, to znaczy, że nie do końca dorośliśmy jako społeczeństwo do dobrowolności szczepień.

- Nie szczepiąc dzieci dajemy możliwość mutowania wirusom i bakteriom. To powoduje kolejne zagrożenie, czyli ucieczkę przed układem odpornościowym i szczepionki, które do tej pory działały, mogą przestać dawać efektymówi ekspert i dodaje, że takie zachowanie to proszenie się o kolejną epidemię.