Ks. Idzi Benedykt Radziszewski we wspomnieniach Marii Strawińskiej
Po latach o pierwszym rektorze uniwersytetu pisała Maria Strawińska (1895-1983), absolwentka KUL, działaczka niepodległościowa i wieloletnia nauczycielka szkół lubelskich. Poznała go jeszcze w 1916 roku w Piotrogrodzie, gdy zapisała się na Wyższe Kursy Polskie, które współtworzył ks. Radziszewski. Kursy Polskie miały zapewnić licznemu gronu uchodźców zarówno z Królestwa Polskiego oraz tzw. guberni zachodnich imperium wykształcenie uzupełniające „typu uniwersyteckiego w zakresie historii, literatury, filozofii, prawa i socjologii” (B. K. Nykiel, Wyższe Kursy Polskie). Ks. I. Radziszewski, jako jeden z inicjatorów i organizatorów, odprawił we wrześniu 1916 r. inauguracyjną mszę oraz wygłosił okolicznościową mowę do zgromadzonych przedstawicieli Polonii i słuchaczy kursów. Na pierwszy rok zapisało się wówczas kilkuset rodaków przebywających w ówczesnej rosyjskiej stolicy. W tym gronie znalazła się i Maria Strawińska, wówczas Obuch-Woszczatyńska.
Ks. Radziszewski, ówczesny rektor Akademii Duchownej w Piotrogrodzie, stanął także na czele Rady Pedagogicznej Kursów oraz prowadził w ich ramach wykłady. Do Rady Pedagogicznej należała również Maria, jako jedna z dwóch przedstawicielek studentów. Pracowała też w sekretariacie Kursów. To była kolejna płaszczyzna spotkań z rektorem, nie tylko jako wykładowcą, ale i organizatorem życia naukowego. Kursy stały się pewnego rodzaju zalążkiem przyszłego uniwersytetu, gdyż część wykładowców w 1918 roku współtworzyła nową katolicką uczelnię wraz z ks. Radziszewskim w Lublinie.
Twórca Uniwersytetu Lubelskiego i przyszła jego studentka spotkali się ponownie w Lublinie po trzech latach przerwy (w 1921 r.), gdy Maria przyjechała na studia, początkowo filologii polskiej, a następnie też romańskiej. Przez wiele lat uczyła młodzież języka polskiego, a przez dwie ostatnie dekady pracy zawodowej prowadziła lektorat języka rosyjskiego dla studentów KUL i UMCS. Pani Maria pozostawiła właściwie dwa wspomnienia o ks. Radziszewskim – pierwsze o samym rektorze (Wspomnienie o ks. Idzim Radziszewskim), opublikowane w trakcie jej pracy na KUL-u w „Zeszytach Naukowych”, drugie, obszerne, o studiach zarówno w Piotrogrodzie jak i w Lublinie (Wyższe Kursy Polskie ..., s. 55-66). Przywołujemy tu pierwsze wspomnienie, powstałe po prawie 40 latach od śmierci rektora, jako pewnego rodzaju świadectwo niezwykłej cechy ks. Radziszewskiego – troski zarówno o intelektualny, jak i materialny byt każdego studenta uczelni.
J. Talko-Hryncewicz, Wspomnienia z lat ostatnich (1908-1932), Warszawa 1932, s. 65.
[168] Wspomnienie o ks. Idzim Radziszewskim
Księdza Idziego Radziszewskiego poznałam w Piotrogrodzie w 1916 roku. Gdy działania wojenne zmusiły całe rzesze Polaków do opuszczenia kraju i udania się na tułaczkę do Rosji, wielu z nich przyjechało do Piotrogrodu szukając tu jakiegoś oparcia w bardzo licznej polskiej kolonii.
Powstał wtedy Komitet Pomocy Uciekinierom [pierwotnie: Towarzystwo Pomocy Biednym Rodzinom Polaków Uczestniczących w Wojnie oraz Zubożałej przez Wojnę Ludności Polskiej, następnie: Polskie Towarzystwo Pomocy Ofiarom Wojny], który dawał opiekę i pomoc materialną nieszczęsnym wygnańcom. Zostało zorganizowane polskie gimnazjum i dwie bursy dla dziewcząt, prowadzone przez studentki zrzeszone w polskiej organizacji kobiecej „Spójni”. Narodziła się również w Polskim Towarzystwie Miłośników Historii i Literatury w Piotrogrodzie myśl, by wykorzystać wiedzę naukowców znajdujących się tam wówczas oraz podtrzymać polskość młodzieży, dając jej wyższą polską uczelnię.
W ten sposób zostały zapoczątkowane w 1916 roku „Wyższe Kursy Polskie Polskiego Towarzystwa Miłośników Historii i Literatury w Piotrogrodzie”, które przetrwały dwa lata, skupiły około 700 studentów i wydały ponad 300 dyplomów.
Przewodniczącym tego Towarzystwa i Prezesem Rady Kursów był ks. Idzi Radziszewski, ówczesny rektor Rzymsko-katolickiej Akademii Duchownej.
Zajęcia na kursach odbywały się wieczorem od godziny 19-ej do 22-ej, aby umożliwić korzystanie z nich młodzieży pracującej. Ks. Rektor Radziszewski wykładał historię filozofii starożytnej, a w następnym roku – historię filozofii po Chrystusie. Organizacja Kursów była pomyślana w ten sposób, że w posiedzeniach Rady Profesorskiej brali udział również dwaj wybrani przez młodzież jej przedstawiciele. Wybór padł na Marię Winarską, ogromnie pracowitą, trochę starszą studentkę, która nie opuszczała ani jednego wykładu, pilnie wszystko notując oraz na [169] mnie, wówczas Marię Obuch-Woszczatyńską, ponieważ brałam czynny udział w życiu studenckim Kursów, a potem nawet pełniłam funkcję sekretarki. Na posiedzeniach Rady siedziałyśmy jak trusie widząc olbrzymi autorytet i szacunek otaczający osobę Księdza Prezesa.
W 1917 roku przyjechał z Kijowszczyzny, znany tamtejszy magnat, Karol Jaroszyński […] Mówiono również, że ofiarował duże sumy na utworzenie Katolickiego Uniwersytetu w kraju po powrocie z tułaczki. Takie były moje pierwsze „wiadomości” o mającej się narodzić w Lublinie wyższej uczelni.
Kiedy w marcu 1921 roku losy rzuciły mnie do Lublina, gdzie miałam już osiąść na stałe, od razu pobiegłam z moim dyplomem [Wyższych Kursów Polskich] w ręku (jedyny dokument, który uratowałam, a który świadczył, że mam ukończoną średnią szkołę) do Księdza Radziszewskiego. Przyjął mnie bardzo serdecznie i nawet zaliczył pierwszy semestr, umożliwiając w ten sposób zdawanie na wiosnę [wówczas było trzy semestry w ciągu roku akademickiego] egzaminów z pierwszego roku.
Uniwersytet mieścił się wówczas w Seminarium Duchownym przy ul. Zamojskiej, warunki nauki były bardzo ciężkie, warunki mieszkaniowe okropne, materialne również (marki!), tylko zapał do nauki był wielki i gorące przywiązanie do naszego Ojca i Przyjaciela, mądrego Kierownika i Wychowawcy, Księdza Rektora.
Pamiętam, jak na zakończenie roku akademickiego w czerwcu 1921 r. Ksiądz Rektor Radziszewski urządził bal dla młodzieży i do godz. 4-ej rano migała Jego czarna sutanna, wśród zaproszonych gości. Rozmawiał, namawiał do tańca, dopytywał się o domowe sprawy, dla każdego miał miłe słówko i dobry uśmiech.
A jaka to była radość, kiedy marszałek Piłsudski ofiarował gmach Uniwersytetowi. Ksiądz Rektor wiele czasu spędzał na rusztowaniach chcąc dopilnować przebiegu prac odbudowy. Pomimo tych absorbujących Go spraw nie zaniedbywał Uczelni.
Kiedyś zapytał mnie, jak mi się ułożyły sprawy mieszkaniowe. Odpowiedziałam, że nareszcie dostaliśmy mieszkanie [wraz z mężem Janem Józefem Strawińskim (1890-1953), prawnikiem], ale jest tak zimne i taka strasznie wilgoć, że naszemu niemowlęciu [syn Stefan Mikołaj (1921-1995)] muszę wkładać ciepłe rękawiczki na łapki, bo mu sinieją, a każdą pieluszkę wyjętą z szafy suszyć przy piecu.
W kilka dni po tej rozmowie zupełnie nieoczekiwanie dla mnie zjawił się w moim mieszkaniu inżynier z budowy, aby zbada możliwości ustawienia kosza z koksem dla osuszenia mieszkania.
Takie fakty serdecznej opieki, którą otaczał Ks. Idzi Radziszewski swoich studentów, nie były zjawiskiem odosobnionym, toteż kochaliśmy naszego Rektora tak, jak tylko młode i wdzięczne serce kochać potrafi. Mieliśmy do Niego ogromne zaufanie, był naszym Duszpasterzem i najbliższym Przyjacielem.
Hiobowa wieść, że Ks. Rektor zaziębił się na rusztowaniach i ma zapalenie płuc, pogrążyła całą młodzież w ciężkim zmartwieniu.
Pogrzeb Ks. Rektora I. Radziszewskiego był wielką manifestacją żałobną całego Lublina. Mądrość i takt w obcowaniu z ludźmi jednały Mu przyjaciół. Jego przeciwnicy polityczni wyrażali się o Nim zawsze z najwyższym [170] szacunkiem. Nawet niekatolicy umieli ocenić niezwykłą indywidualność ks. Radziszewskiego i wzięli tłumny udział w Jego pogrzebie.
Pamiętam ten wilgotny dzień przedwiośnia. Ulice były pospiesznie oczyszczone z mokrego śniegu. A potem … a potem sunęły długie, bardzo długie szeregi: wyższego duchowieństwa, księży, zakonników, zakonnic ze świecami, szła cała młodzież spłakana i nieprzytomna, wreszcie chyba całe wielotysięczne miasto.
Ukochane dzieło Ks. Rektora Radziszewskiego – Katolicki Uniwersytet Lubelski – przetrwał do dnia dzisiejszego i miał już różne karty swej historii. Było też wielu rektorów mądrych i dobrych, ofiarnych i oddanych sprawie, jednak – w moim przekonaniu – żaden z nich nie skupił w sobie tyle wybitnych zalet, które cechowały Ks. Idziego Radziszewskiego jako rektora uniwersytetu i wciąż jeszcze Jego osoba może służyć jako wzór do naśladowania.
Maria Strawińska
Bibliografia: M. Strawińska, Wyższe Kursy Polskie w Petersburgu 1916-1918. Uniwersytet Lubelski. Polonistyka. Romanistyka. Pedagogika 1921–1926, w: Katolicki Uniwersytet Lubelski we wspomnieniach pierwszych studentów z lat 1918–1925, wst. i red. G. Karolewicz, Lublin 1978, s. 55-66); taż, Wspomnienie o ks. Idzim Radziszewskim, Zeszyty Naukowe KUL, r. 2 (1959), nr 1, s. 168-170; I. Wodzianowska, Maria Antonina Strawińska (1895-1983), https://www.kul.pl/maria-antonina-strawinska-1895-1983,art_109531.html; B. K. Nykiel, Wyższe Kursy Polskie (WKP), https://www.polskipetersburg.pl/hasla/wyzsze-kursy-polskie (dostęp: 17.02.2025).
dr hab. Irena Wodzianowska